Miłości, kochane!
Nie pisałam nic wcześniej, bo zawracałam sobie głowę pewnym idiotą :3
Miłego czytania :)
Rozdział 2
Hermiona podniosła Samuela i przytuliła go mocno do siebie, gdy
Harry teleportował ich do wioski Hogsmeade. Bała się, że chłopiec
źle zniesie ten typ transportu, w końcu był zwykłym niemagicznym
dzieckiem, ale okazało się, że również bardzo dzielnym i
odpornym. Ze zdziwieniem rozglądał się wokoło. Hermiona musiała
przyznać, że maj służył temu miejscu. Drzewa pokryły się
drobnymi listkami, ściany domów przy głównej ulicy jaskrawiły
się kolorowymi gałązkami bzu. Wokoło pachniało ziemią i
słońcem. Dopiero teraz odczuła, jak długo nie wychodziła z domu.
Tymczasem wiosna zaczęła się na dobre, a to bardzo kontrastowało
z lodem w jej sercu.
Poczuła
kojący dotyk dłoni Harry`ego na ramieniu i postanowiła oczyścić
myśli. Ruszyła powoli pół kroku za przyjacielem przez wąskie
uliczki miasteczka w stronę zamku. Już z daleka widać było ogrom
zniszczenia wyrządzony przez bitwę. Zburzona została niemal
całkowicie ściana wschodnia i widać było przez to wnętrze
Wielkiej Sali oraz korytarze. Wieża Astronomiczna sterczała
zachowana tylko w połowie niczym ułamany kieł, celując groźnie w
niebiosa. Ten widok przywołał cały ból, strach i okrutność
tamtych wydarzeń. Aż zaparło jej dech w piersiach, gdy widziała
ludzi stojących przy gruzach i starających się naprawić
zniszczenia. Wydawało się to jednak syzyfową pracą. Nierzadko
człowiek był mniejszy od jednego bloku skalnego, z którego
zbudowano lochy i najniższą kondygnację. Jednak powoli cała bryła
budowli wracała do dawnych kształtów. Harry zdążył zaobserwować
już nieznaczne postępy. Było ciężko i dlatego potrzebowali wielu
chętnych. Niejednokrotnie kilka osób naraz borykało się z
niewielkim elementem architektonicznym. Praca była mozolna, ale
każdy dzień przybliżał ich do końca.
-Harry!
- oboje zareagowali na znajomy głos. Ron szedł w ich stronę
trzymając w dłoni różdżkę. Cały był brudny i miał podartą
koszulką na wysokości pępka.
-Co ci
się stało? - zapytał okularnik, ale został zignorowany. Cała
uwaga spoczęła na Hermionie i Samuelu. Ronald wyglądał jakby
chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie potarł niepostrzeżenie
drżącą brodę i przytulił przyjaciółkę i jej brata.
-Zawsze
możesz liczyć na mnie i moją rodzinę – rzekł zgniatając jej
płuca. Dziewczyna była wzruszona postawą przyjaciół. Oboje byli
kochani.
-Ron,
twoja rodzina też przeżywa wielką stratę. - Na samo wspomnienie o
Fredzie, wszystkim zrobiło się chłodniej.
-Radzimy
sobie – skwitował Ron uśmiechając się blado i wkładając dłoń
w tylną kieszeń spodni. - A co to za mały pędrak? - zapytał
kierując uwagę na chłopca uczepionego szyi Hermiony. Był
niesamowicie zainteresowany wszystkimi dziwami, które widział.
Nigdy wcześniej nie podróżował przemieszczając się po prostu z
miejsca na miejsce i nigdy też nie widział ludzi, którzy za pomocą
drewnianych patyków kontrolują kamienne bloki układając z nich
ściany i posadzki. To było fascynujące do tego stopnia, że w jego
zgaszonych dotąd oczach zapaliły się ogniki ciekawości. Chłopiec
niepewnie uścisnął dłoń Rona i wyszeptał swoje imię nieco
zalękniony. O ile Harry`ego znał z jego odwiedzin świątecznych, to
rudzielca zupełnie nie kojarzył.
Hermiona
czując ciężar brata coraz dotkliwie, postawiła go na ziemi,
uklęknęła obok i chwyciła za małą dłoń, tym razem nie czując
oporu z jego strony. Najwidoczniej tak bardzo interesowało go to
miejsce.
-Popatrz
na to – rzekł Ronald zrównując z nim swój wzrok i pokazał
chłopcu jedną z prostszych sztuczek, jakich się nauczył. Zakręcił
różdżką młynka w powietrzu i z zakreślonego przez nią kręgu
wyleciał duży, kolorowy motyl, który zaczął krążyć wokół
głowy chłopca, by usiąść na jego nosie. Ten stał niczym
zaczarowany i zezował na zjawisko na czubku swego nosa, nie śmiejąc
ruszyć choćby palcem.
-Możesz
chwycić go w dłoń – rzekł Ron z uśmiechem strasznego wujka.
Gdy to się stało, motyl w deszczu brokatu przemienił się w
cytrynowy drops. - Smacznego, skrzacie – mówiąc to zmierzwił
jego brązową czuprynę.
Hermiona
i Harry widząc cytrynowego dropsa, przypomnieli sobie profesora
Albusa Dumbledora. Oboje uśmiechnęli się smutno. Zapadła cisza.
-Hm...
w zasadzie Hermiona ma tu do załatwienia ważną rzecz – rzekł
Harry. Drugi natychmiast się ożywił.
-Jaką?
-McGonagall
pozwoliła jej zostać w Hogwarcie i mieszkać tu, w Hogsmeade. Celem
naszych poszukiwań jest mieszkanie i praca. Musimy się rozdzielić
i...
-Zaraz,
zaraz chłopaki. Nie musicie mi pomagać, poradzę sobie –
potwierdzając swe słowa posłała im uspakajający uśmiech.
-To nie
jest pytanie, Hermiono – przerwał jej ostro Harry. Dziewczyna nie
protestowała dłużej widząc upór w oczach przyjaciół.
-Hej,
tam idzie Ginny i mama- zauważył Ronald.
-Hermiono,
kochanie! - pani Weasley przytuliła dziewczynę wyciskając jej
powietrze z płuc. - Moja biedna! Pamiętaj, że gdybyś czegokolwiek
kiedykolwiek potrzebowała, to przychodź do nas śmiało! -
Dziewczyna miała łzy w oczach i ściśnięte gardło. Nawet nie
zdawała sobie sprawy, jak bardzo teraz potrzebuje bliskości ludzi.
- A co to za słodki kawaler? - westchnęła w stronę jej młodszego
brata, pochylając się nad nim.
-To
Samuel – odpowiedziała dziewczyna. - Przywitaj się z panią
Weasley.
W
końcu ustalono, że każdy z nich pójdzie pomagać w odbudowie w
inne miejsce, zagadując jak największą liczbę ludzi. Mama Rona
nalegała, by zabrać Samuela do Miodowego Królestwa. Hermiona
niepewnie zgodziła się widząc brak protestu ze strony brata. Może
to jej tak bardzo nie lubił?
Hermiona
dowiedziała się, że prace nie są zsynchronizowane i może pomóc
gdziekolwiek chce. Zaczęła więc powoli okrążać zamek w
poszukiwaniu jakiegoś miejsca. Nagle zauważyła przed sobą postać
mężczyzny w luźnych brudnych ubraniach, czapce na głowie i
chustce przysłaniającej twarz od nosa w dół. Widziała jak zmaga
się z kilkoma elementami naraz, w dodatku zupełnie sam. Była pod
wrażeniem jego sił, ale także głupoty. Przecież to było
niebezpieczne. Gdy tylko o tym pomyślała, on zachwiał się, a
kamienne elementy wzmocnień znajdujące się w powietrzu nad jego
głową zadrżały, by runąć. W ostatniej chwili uniosła różdżkę
i wypowiedziała dobrze znane zaklęcie unoszące.
-Vingardium
Leviosa! - jej krzyk odbił się echem po okolicy, ale nikt nie
zwrócił na to uwagi. Powoli odstawiła kawałki murów na ich
pierwotne miejsce i szybko podbiegła do mężczyzny, który upadł
na ziemię i teraz wpatrywał się w nią niczym w śmierć.
-W
porządku? Nic się panu nie stało? - zapytała nie kryjąc
zdenerwowania w głosie. - Trochę pan przesadził, martwy nic pan
nie pomoże. - Nie omieszkała pouczyć tego niedoszłego samobójcy.
Obcy
nie odpowiadał, tylko spuścił wzrok i powoli wstał na chwiejnych
nogach. „Cham”- pomyślała.
-Ekhm...
- odchrząknął tamten dziwnie modelując i tak przytłumiony przez
chustkę głos. - Dzięki... za tamto. - Hermiona spojrzała na niego
z ukosa. Zachowywał się dziwnie. Może był pijany? Nie
zastanawiając się dłużej nad nieznajomym, zaczęła naprawiać
to, co miał zamiar on.
-Nie ma
sprawy. Po prostu trzeba pracować z głową – odpowiedziała w
końcu.
-Dobre
motto – mruknął ni to do siebie, ni to do niej, głosem nie
modulowanym, który coś jej przypomniał, ale... nigdy nie poznała
kogoś tak dziwnego. To raczej niemożliwe. Po chwili i on dołączył
do pracy, ale szło mu ciężej i wolniej do tego po chwili zaczął
ciężko dyszeć i ścierać pot z czoła.
-Bez
czapki byłoby ci łatwiej. Mamy dwadzieścia pięć stopni, twój
mózg tego nie wytrzyma – nie mogła się powstrzymać od takiej
uwagi. Cóż za to mogła? Wszyscy dokoła, z nią włącznie, nosili
krótkie rękawki i luźne spodnie. Nie otrzymała odpowiedzi. Dalej
pracowali w ciszy.
-Wracasz
tu po wakacjach? - zapytał po długim czasie milczenia.
-Nie
wiem – rzekła zastanawiając się, czy wygląda na uczennicę?
Skąd wiedział? Było bardzo niezręcznie.
-Jak
to? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem, zwracając całą swoją
atencję w jej stronę. Poczuła się speszona jego reakcją.
-Nie
twój interes- odpowiedziała automatycznie. Znów zapanowała cisza,
ale tym razem poczuła się winna.
-Przepraszam,
zareagowałam zbyt wrednie.
-W
porządku, byłem wścibski.
-Hm...
straciłam rodziców i zostałam jedyną osobą, która może się
zaopiekować młodszym bratem. Myślę, że wielu jest w podobnej
sytuacji – wyrzuciła z siebie, choć bardzo bolało takie rzeczowe
mówienie o największej tragedii jej życia. Chłopak milczał przez
dłuższy czas, świdrując ją jasnymi oczyma.
-Tak
mi... tak mi przykro. Co teraz zrobisz? - nie odpowiedziałaby, gdyby
pytanie nie było zadane tak szczerze i wypełnione najczystszą
troską. Głos był cichy i nie narzucający się, a spojrzenie
przesiąknięte smutkiem wielu złych wydarzeń. Miała wrażenie, że
te oczy mogą zrozumieć.
-Muszę
znaleźć pracę i mieszkanie w Hogsmeade. Jeżeli to zrobię, dam
radę ze wszystkim – odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła.
Niemalże beznamiętnie. Gdy oczy zaszły jej łzami, odwróciła ja
w stronę muru, którego fragment już naprawili.
-Życzę
ci powodzenia – rzekł szczerze.
-Dzięku...
-Hermiono!
- usłyszała za sobą głos Rona, który biegł w jej stronę razem
z Samuelem. Gdy tylko się zbliżyli, nachyliła się na chłopcem,
by przyjrzeć się, czy jest cały i zdrowy. Ten natomiast wydawał
się zadowolony, jak na swoje standardy. Miał zaróżowione od biegu
policzki i dyszał, ale wyglądał zdrowo. - Chyba znalazłem dla
ciebie pracę, choć ze mną – mówił z ożywieniem, chwytając ja
za rękę.
-Oczywiście,
tylko się pożeg... - gdy odwróciła się, by pożegnać swojego
towarzysza pracy, ujrzała dyrektor Hogwartu, która podchodziła do
chłopaka.
-Panie
Malfoy, pracuje pan bez przerwy od wczoraj, chyba nie jest to zbyt
rozsądne, proszę iść gdzieś wypocząć i wrócić! - kobieta
mówiła z naganą w głosie, ale też i troską. To co zdziwiło
Hermionę to nazwisko, którego użyła zwracając się do niego.
Malfoy? MALFOY? Nie może być.
Ron nie
przysłuchiwał się słowom McGonagall, tylko chciał jak
najprędzej zaprowadzić Hermionę do jej hipotetycznego pracodawcy.
Dziewczyna zdążyła jedynie złapać przerażone spojrzenie szarych
oczu znad zielonej chustki, nim została odciągnięta od tego
miejsca.
Czy to
możliwe?
***
-Zbyt
chuda i słaba, przykro mi – mruknął stary właściciel sklepu z
magicznymi przyrządami domowymi, drapiąc się po swoim morsim
wąsie.
-Jak
to? Przecież do noszenia sprzętu może używać magii – targował
się Ronald.
-W
porządku Ron, znajdziemy coś innego – mruknęła cicho Hermiona,
będąc niego przerażoną ogólnym wyglądem mężczyzny. Wolałaby
pracować gdziekolwiek indziej.
-Spokojnie
Hermiono, załatwię to dla ciebie – uspokoił robiąc minę
dobrego dzieciaka.
- W
moim sklepie nie ufamy magii, wszystko robimy naszą własną siłą!
– odparł wrogo mężczyzna, jakby urażony tą wzmianką o magii.
-Nie
załamuj się Hermiono, to był tylko głupi charłak. Jeszcze coś
znajdziemy – poklepał ją po ramieniu pokrzepiająco.
Ona
nadal w myślach miała rozmowę ze swym dawnym szkolnym kolegą.
Nagle
głupim pomysłem wydało się jej paplanie.
Pewnie
teraz odczuwał satysfakcję. Pewnie odczuwał zadowolenie z powodu
śmierci jej rodziców. Pewnie, gdy to mówiła, w duchu uśmiechał
się szyderczo. Może nawet robił to pod chustką.
***
Westchnął
ciężko siadając na łóżku. Ostatnio oddychał tylko tak. To było
jak narzekanie. Ciągłe westchnienia skargi, których nikt nie mógł
usłyszeć. Odkąd zamieszkał sam słyszał tylko własne
westchnienia. Zawsze brzmiące tak samo, jak wiecznie powtarzana
opowieść o smutku i gorzkim smaku życia. Nie ukrywał, że miał
dość, że gdyby nie był takim tchórzem, to skończyłby ze sobą
jak najszybciej. Na razie starał się naprawić, co tylko mógł, by
nim zostanie osadzony w Azkabanie, zrobić cokolwiek wartościowego.
Bo
skoro już miała spotkać go kara za czyny jego, a raczej ich brak,
to chciał się do tego przygotować.
Całe
życie robił to, czego od niego oczekiwano. Nie miał wyboru i tak
żył. Jego jedyną winą było urodzić się nim. Od narodzin do
chwili obecnej był błędny, nieodpowiedni i zły. Dlatego nie było
mu żal jego samego.
Szkoda tylko, że pewnych czynów nie da się naprawić.
Martwi ludzie nie wracają do życia jak zniszczony zamek.
Ich nie można po prostu poskładać.
Cześć.
OdpowiedzUsuńZacznę od tego , że masz trochę literówek, np. Hogsmeat czy Harrego. Pisze się Hogsmeade i Harry'ego. Musisz na to uważać , bo nie przyjemnie się czyta. Oprócz tego nie zauważyłam nic innego. Okej podoba mi się fabuła. Na początku było trochę ... ee.. nie wiem jakiego słowa użyć ... nudne? Nie to za mocne. Ale coś w tym rodzaju. Potem to spotkanie z Malfoy'em. *.* Nie wiem czemu Hermiona nie poznała go po głosie ... ale nie wnikam. xd Czekam na więcej!
Pozdrawiam i życzę dużo weny, CytrynQa
Literówki migusiem poprawiłam :>
UsuńWolno się rozwijało, to fakt :)
No modulował głos, no :D
Dziękuję
Pozdrawiam
Never
Nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że to, jakimś dziwnym trafem, Snape. Może dlatego, że Draco i ciężka praca to nietypowe połączenie B-) A teraz ma trafić do Azkabanu? Będzie ciekawie, panie Malfoy...
OdpowiedzUsuńTo by było ciekawe :D
UsuńTo by znaczyło, że żyje *.*
Ano wręcz wybuchowe połączenie :>
Hej!
OdpowiedzUsuńA ja od początku wiedziałam, że to Malfoy! Po prostu czułam to w żyłach czy jak to się mówi XD
A tak szczerze, to było to trochę przewidywalne, że to Draco, no nie wiem, może tylko dla mnie.
No i fajnie, że wziął się do roboty. Ciekawe, czy robi to sam z siebie, czy jest to forma kary?
A Samuel... widzę, że jest coraz lepiej z nim.
Życzę Ci weny, weny, weny i jeszcze raz weny! :)
Pozdrawiam,
Weronika Blach dlugopis-marzen.blogspot.com
W moczu XD
UsuńOj było przewidywane, było. Musiał się wreszcie pojawić ^^
Dziękuję :>
Pozdrawiam
Never
Cudo*.* Zaczyna się coś dziać za co serdecznie dziękuje, bo nie lubię długo czekać. :) Osobiście podoba mi się twój styl pisania na wszystkich twoich blogach. Mam nadzieje, że ten będzie równie świetny co Me Voir *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Mionka : http://dramione-nowa-historia.blogspot.com/
Dziękuję, bardzo miłe słowa :D
UsuńPowiem ci, że chciałabym pobić mój styl z Me Voir ^^
Pozdrawiam
Never :3
Ostatnie dwie linijki są po prostu piękne.
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się, że w Twoim opowiadaniu Malfoy zostanie przedstawiony w ten sposób. Bardzo mnie to zaintrygowało.
Czekam na ciąg dalszy, życzę dużo weny! :)
Dziękuję :D
UsuńMnie samą moja wizja dziwi i dlatego postanowiłam ją ukazać światu :3
Dziękuję, mam nadzieję, że wena przyjdzie ^^
Cześć i czołem! Zapraszam na nowy rozdział: ► http://dlugopis-marzen.blogspot.com/2015/03/rozdzia-trzeci.html ◄
OdpowiedzUsuńKrótko, ale jest :) Nowy ważny watek, jeśli chodzi o Draco&Hermiona oraz nowa postać :) Co wyniknie z propozycji, jaką złoży Draconowi Mary Lekenes?
"‒ No i co ja mam z tobą zrobić, mały? ‒ westchnął. – Nie mogę cię zabić, a naprawdę, uwierz mi, ja tego teraz chciałbym najbardziej na świecie! No, dobra, jednak bardziej bym chciał, żebyś zasnął. – Teddy patrzył na Draco, jakby ten opowiadał właśnie świetny dowcip a nie plany morderstwa. Draco zrobił groźną minę, włosy Teda zmieniły kolor na różowy i maluch roześmiał się. – Ty mały diable… a nie, raczej wilku…! "
Pozdrawiam,
Heledore