sobota, 14 lutego 2015

[02] Jak przewidzieć przyszłość?


Miłości, kochane!
Nie pisałam nic wcześniej, bo zawracałam sobie głowę pewnym idiotą :3 
Miłego czytania :)

Rozdział 2
Jak przewidzieć przyszłość? 
Hermiona podniosła Samuela i przytuliła go mocno do siebie, gdy Harry teleportował ich do wioski Hogsmeade. Bała się, że chłopiec źle zniesie ten typ transportu, w końcu był zwykłym niemagicznym dzieckiem, ale okazało się, że również bardzo dzielnym i odpornym. Ze zdziwieniem rozglądał się wokoło. Hermiona musiała przyznać, że maj służył temu miejscu. Drzewa pokryły się drobnymi listkami, ściany domów przy głównej ulicy jaskrawiły się kolorowymi gałązkami bzu. Wokoło pachniało ziemią i słońcem. Dopiero teraz odczuła, jak długo nie wychodziła z domu. Tymczasem wiosna zaczęła się na dobre, a to bardzo kontrastowało z lodem w jej sercu.
Poczuła kojący dotyk dłoni Harry`ego na ramieniu i postanowiła oczyścić myśli. Ruszyła powoli pół kroku za przyjacielem przez wąskie uliczki miasteczka w stronę zamku. Już z daleka widać było ogrom zniszczenia wyrządzony przez bitwę. Zburzona została niemal całkowicie ściana wschodnia i widać było przez to wnętrze Wielkiej Sali oraz korytarze. Wieża Astronomiczna sterczała zachowana tylko w połowie niczym ułamany kieł, celując groźnie w niebiosa. Ten widok przywołał cały ból, strach i okrutność tamtych wydarzeń. Aż zaparło jej dech w piersiach, gdy widziała ludzi stojących przy gruzach i starających się naprawić zniszczenia. Wydawało się to jednak syzyfową pracą. Nierzadko człowiek był mniejszy od jednego bloku skalnego, z którego zbudowano lochy i najniższą kondygnację. Jednak powoli cała bryła budowli wracała do dawnych kształtów. Harry zdążył zaobserwować już nieznaczne postępy. Było ciężko i dlatego potrzebowali wielu chętnych. Niejednokrotnie kilka osób naraz borykało się z niewielkim elementem architektonicznym. Praca była mozolna, ale każdy dzień przybliżał ich do końca.
-Harry! - oboje zareagowali na znajomy głos. Ron szedł w ich stronę trzymając w dłoni różdżkę. Cały był brudny i miał podartą koszulką na wysokości pępka.
-Co ci się stało? - zapytał okularnik, ale został zignorowany. Cała uwaga spoczęła na Hermionie i Samuelu. Ronald wyglądał jakby chciał coś powiedzieć, ale ostatecznie potarł niepostrzeżenie drżącą brodę i przytulił przyjaciółkę i jej brata.
-Zawsze możesz liczyć na mnie i moją rodzinę – rzekł zgniatając jej płuca. Dziewczyna była wzruszona postawą przyjaciół. Oboje byli kochani.
-Ron, twoja rodzina też przeżywa wielką stratę. - Na samo wspomnienie o Fredzie, wszystkim zrobiło się chłodniej.
-Radzimy sobie – skwitował Ron uśmiechając się blado i wkładając dłoń w tylną kieszeń spodni. - A co to za mały pędrak? - zapytał kierując uwagę na chłopca uczepionego szyi Hermiony. Był niesamowicie zainteresowany wszystkimi dziwami, które widział. Nigdy wcześniej nie podróżował przemieszczając się po prostu z miejsca na miejsce i nigdy też nie widział ludzi, którzy za pomocą drewnianych patyków kontrolują kamienne bloki układając z nich ściany i posadzki. To było fascynujące do tego stopnia, że w jego zgaszonych dotąd oczach zapaliły się ogniki ciekawości. Chłopiec niepewnie uścisnął dłoń Rona i wyszeptał swoje imię nieco zalękniony. O ile Harry`ego znał z jego odwiedzin świątecznych, to rudzielca zupełnie nie kojarzył.
Hermiona czując ciężar brata coraz dotkliwie, postawiła go na ziemi, uklęknęła obok i chwyciła za małą dłoń, tym razem nie czując oporu z jego strony. Najwidoczniej tak bardzo interesowało go to miejsce.
-Popatrz na to – rzekł Ronald zrównując z nim swój wzrok i pokazał chłopcu jedną z prostszych sztuczek, jakich się nauczył. Zakręcił różdżką młynka w powietrzu i z zakreślonego przez nią kręgu wyleciał duży, kolorowy motyl, który zaczął krążyć wokół głowy chłopca, by usiąść na jego nosie. Ten stał niczym zaczarowany i zezował na zjawisko na czubku swego nosa, nie śmiejąc ruszyć choćby palcem.
-Możesz chwycić go w dłoń – rzekł Ron z uśmiechem strasznego wujka. Gdy to się stało, motyl w deszczu brokatu przemienił się w cytrynowy drops. - Smacznego, skrzacie – mówiąc to zmierzwił jego brązową czuprynę.
Hermiona i Harry widząc cytrynowego dropsa, przypomnieli sobie profesora Albusa Dumbledora. Oboje uśmiechnęli się smutno. Zapadła cisza.

-Hm... w zasadzie Hermiona ma tu do załatwienia ważną rzecz – rzekł Harry. Drugi natychmiast się ożywił.
-Jaką?
-McGonagall pozwoliła jej zostać w Hogwarcie i mieszkać tu, w Hogsmeade. Celem naszych poszukiwań jest mieszkanie i praca. Musimy się rozdzielić i...
-Zaraz, zaraz chłopaki. Nie musicie mi pomagać, poradzę sobie – potwierdzając swe słowa posłała im uspakajający uśmiech.
-To nie jest pytanie, Hermiono – przerwał jej ostro Harry. Dziewczyna nie protestowała dłużej widząc upór w oczach przyjaciół.
-Hej, tam idzie Ginny i mama- zauważył Ronald.

-Hermiono, kochanie! - pani Weasley przytuliła dziewczynę wyciskając jej powietrze z płuc. - Moja biedna! Pamiętaj, że gdybyś czegokolwiek kiedykolwiek potrzebowała, to przychodź do nas śmiało! - Dziewczyna miała łzy w oczach i ściśnięte gardło. Nawet nie zdawała sobie sprawy, jak bardzo teraz potrzebuje bliskości ludzi. - A co to za słodki kawaler? - westchnęła w stronę jej młodszego brata, pochylając się nad nim.
-To Samuel – odpowiedziała dziewczyna. - Przywitaj się z panią Weasley.
W końcu ustalono, że każdy z nich pójdzie pomagać w odbudowie w inne miejsce, zagadując jak największą liczbę ludzi. Mama Rona nalegała, by zabrać Samuela do Miodowego Królestwa. Hermiona niepewnie zgodziła się widząc brak protestu ze strony brata. Może to jej tak bardzo nie lubił?
Hermiona dowiedziała się, że prace nie są zsynchronizowane i może pomóc gdziekolwiek chce. Zaczęła więc powoli okrążać zamek w poszukiwaniu jakiegoś miejsca. Nagle zauważyła przed sobą postać mężczyzny w luźnych brudnych ubraniach, czapce na głowie i chustce przysłaniającej twarz od nosa w dół. Widziała jak zmaga się z kilkoma elementami naraz, w dodatku zupełnie sam. Była pod wrażeniem jego sił, ale także głupoty. Przecież to było niebezpieczne. Gdy tylko o tym pomyślała, on zachwiał się, a kamienne elementy wzmocnień znajdujące się w powietrzu nad jego głową zadrżały, by runąć. W ostatniej chwili uniosła różdżkę i wypowiedziała dobrze znane zaklęcie unoszące.
-Vingardium Leviosa! - jej krzyk odbił się echem po okolicy, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Powoli odstawiła kawałki murów na ich pierwotne miejsce i szybko podbiegła do mężczyzny, który upadł na ziemię i teraz wpatrywał się w nią niczym w śmierć.

-W porządku? Nic się panu nie stało? - zapytała nie kryjąc zdenerwowania w głosie. - Trochę pan przesadził, martwy nic pan nie pomoże. - Nie omieszkała pouczyć tego niedoszłego samobójcy.
Obcy nie odpowiadał, tylko spuścił wzrok i powoli wstał na chwiejnych nogach. „Cham”- pomyślała.
-Ekhm... - odchrząknął tamten dziwnie modelując i tak przytłumiony przez chustkę głos. - Dzięki... za tamto. - Hermiona spojrzała na niego z ukosa. Zachowywał się dziwnie. Może był pijany? Nie zastanawiając się dłużej nad nieznajomym, zaczęła naprawiać to, co miał zamiar on.
-Nie ma sprawy. Po prostu trzeba pracować z głową – odpowiedziała w końcu.
-Dobre motto – mruknął ni to do siebie, ni to do niej, głosem nie modulowanym, który coś jej przypomniał, ale... nigdy nie poznała kogoś tak dziwnego. To raczej niemożliwe. Po chwili i on dołączył do pracy, ale szło mu ciężej i wolniej do tego po chwili zaczął ciężko dyszeć i ścierać pot z czoła.
-Bez czapki byłoby ci łatwiej. Mamy dwadzieścia pięć stopni, twój mózg tego nie wytrzyma – nie mogła się powstrzymać od takiej uwagi. Cóż za to mogła? Wszyscy dokoła, z nią włącznie, nosili krótkie rękawki i luźne spodnie. Nie otrzymała odpowiedzi. Dalej pracowali w ciszy.

-Wracasz tu po wakacjach? - zapytał po długim czasie milczenia.
-Nie wiem – rzekła zastanawiając się, czy wygląda na uczennicę? Skąd wiedział? Było bardzo niezręcznie.
-Jak to? - zapytał ze szczerym zainteresowaniem, zwracając całą swoją atencję w jej stronę. Poczuła się speszona jego reakcją.
-Nie twój interes- odpowiedziała automatycznie. Znów zapanowała cisza, ale tym razem poczuła się winna.

-Przepraszam, zareagowałam zbyt wrednie.
-W porządku, byłem wścibski.
-Hm... straciłam rodziców i zostałam jedyną osobą, która może się zaopiekować młodszym bratem. Myślę, że wielu jest w podobnej sytuacji – wyrzuciła z siebie, choć bardzo bolało takie rzeczowe mówienie o największej tragedii jej życia. Chłopak milczał przez dłuższy czas, świdrując ją jasnymi oczyma.
-Tak mi... tak mi przykro. Co teraz zrobisz? - nie odpowiedziałaby, gdyby pytanie nie było zadane tak szczerze i wypełnione najczystszą troską. Głos był cichy i nie narzucający się, a spojrzenie przesiąknięte smutkiem wielu złych wydarzeń. Miała wrażenie, że te oczy mogą zrozumieć.
-Muszę znaleźć pracę i mieszkanie w Hogsmeade. Jeżeli to zrobię, dam radę ze wszystkim – odpowiedziała najspokojniej jak potrafiła. Niemalże beznamiętnie. Gdy oczy zaszły jej łzami, odwróciła ja w stronę muru, którego fragment już naprawili.
-Życzę ci powodzenia – rzekł szczerze.
-Dzięku...

-Hermiono! - usłyszała za sobą głos Rona, który biegł w jej stronę razem z Samuelem. Gdy tylko się zbliżyli, nachyliła się na chłopcem, by przyjrzeć się, czy jest cały i zdrowy. Ten natomiast wydawał się zadowolony, jak na swoje standardy. Miał zaróżowione od biegu policzki i dyszał, ale wyglądał zdrowo. - Chyba znalazłem dla ciebie pracę, choć ze mną – mówił z ożywieniem, chwytając ja za rękę.
-Oczywiście, tylko się pożeg... - gdy odwróciła się, by pożegnać swojego towarzysza pracy, ujrzała dyrektor Hogwartu, która podchodziła do chłopaka.

-Panie Malfoy, pracuje pan bez przerwy od wczoraj, chyba nie jest to zbyt rozsądne, proszę iść gdzieś wypocząć i wrócić! - kobieta mówiła z naganą w głosie, ale też i troską. To co zdziwiło Hermionę to nazwisko, którego użyła zwracając się do niego. Malfoy? MALFOY? Nie może być.
Ron nie przysłuchiwał się słowom McGonagall, tylko chciał jak najprędzej zaprowadzić Hermionę do jej hipotetycznego pracodawcy. Dziewczyna zdążyła jedynie złapać przerażone spojrzenie szarych oczu znad zielonej chustki, nim została odciągnięta od tego miejsca.
Czy to możliwe?

***

-Zbyt chuda i słaba, przykro mi – mruknął stary właściciel sklepu z magicznymi przyrządami domowymi, drapiąc się po swoim morsim wąsie.
-Jak to? Przecież do noszenia sprzętu może używać magii – targował się Ronald.
-W porządku Ron, znajdziemy coś innego – mruknęła cicho Hermiona, będąc niego przerażoną ogólnym wyglądem mężczyzny. Wolałaby pracować gdziekolwiek indziej.
-Spokojnie Hermiono, załatwię to dla ciebie – uspokoił robiąc minę dobrego dzieciaka.
- W moim sklepie nie ufamy magii, wszystko robimy naszą własną siłą! – odparł wrogo mężczyzna, jakby urażony tą wzmianką o magii.

-Nie załamuj się Hermiono, to był tylko głupi charłak. Jeszcze coś znajdziemy – poklepał ją po ramieniu pokrzepiająco.
Ona nadal w myślach miała rozmowę ze swym dawnym szkolnym kolegą.
Nagle głupim pomysłem wydało się jej paplanie.
Pewnie teraz odczuwał satysfakcję. Pewnie odczuwał zadowolenie z powodu śmierci jej rodziców. Pewnie, gdy to mówiła, w duchu uśmiechał się szyderczo. Może nawet robił to pod chustką.

***

Westchnął ciężko siadając na łóżku. Ostatnio oddychał tylko tak. To było jak narzekanie. Ciągłe westchnienia skargi, których nikt nie mógł usłyszeć. Odkąd zamieszkał sam słyszał tylko własne westchnienia. Zawsze brzmiące tak samo, jak wiecznie powtarzana opowieść o smutku i gorzkim smaku życia. Nie ukrywał, że miał dość, że gdyby nie był takim tchórzem, to skończyłby ze sobą jak najszybciej. Na razie starał się naprawić, co tylko mógł, by nim zostanie osadzony w Azkabanie, zrobić cokolwiek wartościowego.
Bo skoro już miała spotkać go kara za czyny jego, a raczej ich brak, to chciał się do tego przygotować.
Całe życie robił to, czego od niego oczekiwano. Nie miał wyboru i tak żył. Jego jedyną winą było urodzić się nim. Od narodzin do chwili obecnej był błędny, nieodpowiedni i zły. Dlatego nie było mu żal jego samego.
Szkoda tylko, że pewnych czynów nie da się naprawić. 
Martwi ludzie nie wracają do życia jak zniszczony zamek. 
Ich nie można po prostu poskładać. 



11 komentarzy:

  1. Cześć.
    Zacznę od tego , że masz trochę literówek, np. Hogsmeat czy Harrego. Pisze się Hogsmeade i Harry'ego. Musisz na to uważać , bo nie przyjemnie się czyta. Oprócz tego nie zauważyłam nic innego. Okej podoba mi się fabuła. Na początku było trochę ... ee.. nie wiem jakiego słowa użyć ... nudne? Nie to za mocne. Ale coś w tym rodzaju. Potem to spotkanie z Malfoy'em. *.* Nie wiem czemu Hermiona nie poznała go po głosie ... ale nie wnikam. xd Czekam na więcej!

    Pozdrawiam i życzę dużo weny, CytrynQa

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Literówki migusiem poprawiłam :>
      Wolno się rozwijało, to fakt :)
      No modulował głos, no :D

      Dziękuję
      Pozdrawiam
      Never

      Usuń
  2. Nie wiem dlaczego miałam wrażenie, że to, jakimś dziwnym trafem, Snape. Może dlatego, że Draco i ciężka praca to nietypowe połączenie B-) A teraz ma trafić do Azkabanu? Będzie ciekawie, panie Malfoy...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To by było ciekawe :D
      To by znaczyło, że żyje *.*
      Ano wręcz wybuchowe połączenie :>

      Usuń
  3. Hej!
    A ja od początku wiedziałam, że to Malfoy! Po prostu czułam to w żyłach czy jak to się mówi XD
    A tak szczerze, to było to trochę przewidywalne, że to Draco, no nie wiem, może tylko dla mnie.
    No i fajnie, że wziął się do roboty. Ciekawe, czy robi to sam z siebie, czy jest to forma kary?
    A Samuel... widzę, że jest coraz lepiej z nim.

    Życzę Ci weny, weny, weny i jeszcze raz weny! :)

    Pozdrawiam,
    Weronika Blach dlugopis-marzen.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W moczu XD
      Oj było przewidywane, było. Musiał się wreszcie pojawić ^^
      Dziękuję :>
      Pozdrawiam
      Never

      Usuń
  4. Cudo*.* Zaczyna się coś dziać za co serdecznie dziękuje, bo nie lubię długo czekać. :) Osobiście podoba mi się twój styl pisania na wszystkich twoich blogach. Mam nadzieje, że ten będzie równie świetny co Me Voir *.*
    Pozdrawiam,
    Mionka : http://dramione-nowa-historia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, bardzo miłe słowa :D
      Powiem ci, że chciałabym pobić mój styl z Me Voir ^^
      Pozdrawiam
      Never :3

      Usuń
  5. Ostatnie dwie linijki są po prostu piękne.
    Nie spodziewałam się, że w Twoim opowiadaniu Malfoy zostanie przedstawiony w ten sposób. Bardzo mnie to zaintrygowało.
    Czekam na ciąg dalszy, życzę dużo weny! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :D
      Mnie samą moja wizja dziwi i dlatego postanowiłam ją ukazać światu :3
      Dziękuję, mam nadzieję, że wena przyjdzie ^^

      Usuń
  6. Cześć i czołem! Zapraszam na nowy rozdział: ► http://dlugopis-marzen.blogspot.com/2015/03/rozdzia-trzeci.html ◄

    Krótko, ale jest :) Nowy ważny watek, jeśli chodzi o Draco&Hermiona oraz nowa postać :) Co wyniknie z propozycji, jaką złoży Draconowi Mary Lekenes?

    "‒ No i co ja mam z tobą zrobić, mały? ‒ westchnął. – Nie mogę cię zabić, a naprawdę, uwierz mi, ja tego teraz chciałbym najbardziej na świecie! No, dobra, jednak bardziej bym chciał, żebyś zasnął. – Teddy patrzył na Draco, jakby ten opowiadał właśnie świetny dowcip a nie plany morderstwa. Draco zrobił groźną minę, włosy Teda zmieniły kolor na różowy i maluch roześmiał się. – Ty mały diable… a nie, raczej wilku…! "

    Pozdrawiam,
    Heledore

    OdpowiedzUsuń